
In che cosa potrebbe consistere la straordinarietà di una donna? La risposta può essere semplice e/o complessa al tempo stesso. Ognuno la pensi e la immagini come vuole, dal suo naturale e scontato ruolo di madre a quello di eroina alla Giovanna d’Arco. E chi si sente di affermare che un’eroina da leggenda valga di più di una madre che accudisce semplicemente i figli?
Questa è una premessa per presentare Artemisia Gentileschi (Roma, 8 luglio 1593 – Napoli, post 31 gennaio 1654), divenuta famosa per essere stata una grande pittrice italiana di scuola caravaggesca; ma non solo. È diventata un emblema per tutto quello che ha fatto da contorno allo stupro subito ad opera del solito amico-collega di famiglia, maestro e consigliere disinterassato, sempre presente nello squallore di queste storie. Gli ingredienti anche sono un classico: uomo che nasconde la sua situazione di sposato, premeditazione, subdola furberia, inganno, violenza inaspettata e improvvisa. E non finisce qui. Il seguito è peggio. Promessa di matrimonio riparatore, scoperta dello stato di già coniugato del farabutto, sgomento della donna e reazione indignata del genitore Orazio. Spesso queste infamie finiscono nel sangue, soprattutto in tempi più recenti rispetto all’epoca in questione, ma in questo caso non si arrivò a tanto, il che si può spiegare soltanto con la convinzione che la violenza sessuale a danno di una donna fosse giusto una semplice offesa alla moralità. La denuncia ci fu, fu fatta niente di meno che al papa Paolo V e, molto probabilmente, se la povera Artemisia avesse soltanto sospettato dell’inferno che l’aspettava, si sarebbe tenuta l’offesa senza discutere. È cambiato qualcosa da quattrocento anni a questa parte? Forse è cambiato soltanto lo scenario dell’inferno. Ma non tanto. Il pregiudizio di correità della vittima è lo stesso, la tortura un po’ diversa per metodi. Allora la Chiesa imponeva come primo passo un susseguirsi di ispezioni ginecologiche umilianti sotto gli occhi di tutti, poi, per svuotare il sacco e per purificare il corpo e lo spirito, si imponeva una tortura fisica che consisteva nello stritolare i pollici della dita con un metodo terrificante. E si può immaginare quale supplizio potesse essere per una pittrice la consapevolezza di vedersi privare proprio di questa parte del corpo… Per fortuna riuscì col tempo a recuperarne la mobilità. Oggi c’è un altro tipo di gogna: l’indifferenza, il cinismo, la gogna mediatica, insomma tutto quello che uccide lo spirito attraverso la mortificazione della dignità. Ma il pregiudizio di una responsabilità femminile nello stupro, è lo stesso. È lei, la donna, la colpevole, la provocatrice.
Il processo fu lungo, tortuoso, pieno di colpi di scena, anche perché lo stupratore riuscì a corrompere diversi testimoni. Finì con la sentenza che disponeva due opzioni: cinque anni di lavori forzati o l’esilio. E l’esilio fu la soluzione che Agostino Tassi scelse.
Artemisia aveva ereditato il talento dal padre Orazio, anche lui apprezzato pittore, ma nella figlia, le potenzialità artistiche esplosero imponendosi all’attenzione del mondo contemporaneo. È vero che nacque e crebbe tra pennelli, colori, tele, artisti anche conosciuti, ma in quel tempo non era facile per una donna farsi spazio in un mondo maschile e far capire loro che anche una donna poteva avere un cervello pensante e un talento da esprimere. La donna, fin da giovanissima dovette combattere duramente in un ambiente che tacitamente la ammirava, ma ostile per la mentalità del tempo. Dopo il processo l’artista capì che, per quanto mal volentieri, avrebbe fatto bene a lasciare Roma. Si sposò senza amore e si trasferì a Firenze, ben accolta e trampolino per una carriera artistica che l’avrebbe portata in altre città importanti e persino in Inghilterra. Finalmente libera, grazie al successo, gestì la sua vita attenta a non sacrificare le sue conquiste. Nonostante la violenza subita, la sua vita fu costellata di amanti con storie poco importanti tranne una: quella con il musicista Nicholas Lanier. L’ultimo approdo del suo percorso fu Napoli. Qui continuò a riscuotere successi, provvide a sistemare le figlie che, forse, per reazione, scelsero un tipo di vita completamente diverso da quello della madre. Tuttavia Artemisia morì pressoché in solitudine e dimenticata.
Parlare dei suoi dipinti, delle sue tecniche, della sua ossessione caravaggesca è argomento troppo ampio e complesso per lo scopo che si propone questo sito. Ci limiteremo solo ad accennare, per essere in linea con la premessa con cui incomincia questo articolo, che, ovviamente, il tema della violenza subita irrompe in molti dei suoi quadri sia nei soggetti che nelle espressioni. Va ricordato che, a proposito dello stupro, Agostino fu quello che riuscì nel suo infausto intento, ma non fu il solo molestatore di Artemisia. Probabilmente nemmeno il padre, preda di un rapporto morboso con la figlia, fu del tutto estraneo all’attrazione sessuale per lei. Ben si comprende allora il disgusto che contrisce il volto di Susanna che cerca di evitare gli sguardi lascivi dei due individui di età diversa che la importunano. E come bisogna interpretare l’espressione di Giuditta che guarda, con indifferente cinismo, la sofferenza e la disperazione di Oloferne che sta per essere decapitato, se non con un sordo risentimento ingabbiato dentro di sé? Molti dei personaggi femminili delle sue opere sono eroine della storia e della Bibbia, certamente non scelti casualmente, ma, pobabilmente, simboli di forza, coraggio e libertà, già annidati nei meandri del suo inconscio e pronti ad emergere.
Guido Parisi
—————————————————————————
Na czym polega niezwykłość kobiety? Odpowiedź na to pytanie może okazać się łatwa i zarazem dość skomplikowana. Każdy może jej udzielić według własnego uznania, mając na względzie rolę matki, którą pełni kobieta, ale pamiętając też o bohaterkach jak choćby Joanna d’Arc. A kto czuje się na siłach by przyznać, że rola legendarnej heroski, znaczy więcej niż matki, która poświęca się wychowaniu swoich dzieci?
Pytanie to jest jedynie pretekstem, by przedstawić postać Artemisi Gentileschi (ur. 08.07.1593 r. w Rzymie, zm. 31.01.1654 r. w Neapolu), która zasłynęła jako wielka włoska malarka szkoły Caravaggia, ale nie tylko. Stała się symbolem przez to co osiągnęła w życiu i przez okoliczności gwałtu, którego padła ofiarą, a dokonanego przez przyjaciela rodziny, bezinteresownego nauczyciela malarstwa i doradcy Augustyna Tassi (przyp. tłumacza). Okoliczności, które temu towarzyszyły wydają się być typowe: mężczyzna ukrywający swój stan cywilny, działający z premedytacją, przebiegle i w końcu atakujący swą ofiarę. Na tym niestety nie koniec, najgorsze dopiero miało się wydarzyć. Obietnica małżeństwa, odkrycie prawdy o stanie cywilnym agresora, obawa kobiety przed wzburzeniem ojca. Przestępstwa tego typu zwłaszcza we wcześniejszych epokach, często kończyły się rozlewem krwi, w tym przypadku do tego się nie posunięto. Można próbować to tłumaczyć zmianą mentalności, gdyż gwałt postrzegano wówczas jedynie w kategorii obrazy moralności. Oskarżenie w tej sprawie skierowano do samego Papieża Pawła V. Gdyby biedna Artemisa wiedziała jakie piekło zostanie jej zgotowane, to prawdopodobnie nie zdecydowałaby się na ten krok. Czy coś się zmieniło w tym obszarze na przestrzeni ostatnich 400 lat? Może jedynie wyobrażenie piekła, ale i to nie za bardzo. Często przeświadczenie o domniemanej współodpowiedzialności ofiary gwałtu pozostaje takie samo, a różnice dotyczą stosowanych metod przesłuchań. Kościół w pierwszym etapie śledztwa zarządził przeprowadzenie upokarzających, publicznych badań ginekologicznych. Następnie w celu wyjawienia prawdy przez ofiarę oraz oczyszczenia jej duszy i ciała, nakazał przeprowadzenie okrutnych tortur polegających, na zmiażdżeniu kciuków kobiety. Można sobie wyobrazić, jakie męczarnie, oprócz bólu fizycznego, musiała przechodzić malarka, świadoma utraty ruchomości swych palców. Na szczęście po jakimś czasie, odzyskała ona utraconą mobilność kciuków.
W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z innego rodzaju pręgierzem: obojętnością, cynizmem, osądem medialnym, słowem wszystkim tym, co prowadzi do złamania człowieka poprzez poniżanie jego godności. Domniemana współodpowiedzialność kobiety za dokonany na niej gwałt, pozostaje jednak taka sama jak 400 lat temu. Oto ona, kobieta – prowokatorka – współwinna.
Proces okazał się długi i zawiły, z licznymi zwrotami akcji, ponieważ sprawcy udało się przekupić różnych świadków. Zakończył się on wyrokiem skazującym, umożliwiając jednak sprzestępcy wybór kary: pięć lat przymusowych robót lub wygnanie. Augustyn Tassi wybrał to drugie.
Artemisa odziedziczyła talent po swoim ojcu Horacym, również cenionym malarzu, ale to właśnie u niej uwidocznił się potencjał artystyczny, który zachwycił współczesnych. Urodziła się i dorastała w otoczeniu płócien, pędzli, kolorów i artystów. Nie było jej łatwo znaleźć sobie miejsce w męskim świecie i pokazać, że również kobieta ma w tej materii coś do powiedzenia i potrafi wyrażać się artystycznie. Od najmłodszych lat musiała walczyć z otoczeniem, które skrycie ją podziwiało, ale z powodu obowiązującej mentalności, było do niej wrogo nastawione.
Po zakończonym procesie, artystka opuściła Rzym i mimo, że decyzja ta była dla niej trudna, wiedziała, że dobrze postępuje. Wyszła za mąż (ale nie z miłości) i przeprowadziła się do Florencji. Została tam dobrze przyjęta, a jej kariera artystyczna nabrała tempa. Odbyła wiele podróży do miast będących liczącymi się ośrodkami artystycznymi i odwiedziła nawet Anglię.
Ostatecznie wolna, dzięki osiągniętemu sukcesowi, rozważnie kierowała swoim życiem, by nie utracić tego co udało jej się zdobyć. Pomimo dramatycznych przeżyć, w jej życiu nie brakowało kochanków. Nie były to jednak liczące się związki, za wyjątkiem jednego, który miała z muzykiem Mikołajem Lanier.
Ostatnią przystanią w jej życiu stał się Neapol. Odnosiła tu kolejne sukcesy, wychowując swoje córki, które może przekornie, wybrały zupełnie inną drogę życiową niż ich matka. Artemisa zmarła w samotności i niemal zapomnieniu.
Opowiadanie o jej obrazach, stosowanych technikach, zafascynowaniu szkołą malarstwa Caravaggia, wykracza poza zakres niniejszego opracowania. Ograniczymy się jedynie do wspomnienia, że temat przeżytego gwałtu znalazł wydźwięk w wielu jej obrazach, tak w prezentowanej przez nich tematyce jak i przedstawianej ekspresji postaci. Należy pamiętać, że Augustyn Tassi był tym, który zgwałcił Artemisę, ale nie był jej jedynym prześladowcą. Prawdopodobnie jej własny ojciec wpadł w sidła niezdrowej fascynacji i nie pozostał obojętny na wdzięki córki. W tym kontekście dobrze rozumie się odrazę rysującą się na twarzy Zuzanny (bohaterki obrazu), która próbuje uniknąć lubieżnych spojrzeń dwóch starszych mężczyzn, którzy wyraźnie się jej naprzykrzają. Czym innym jak nie nienawiścią skrywaną w głębi duszy, nazwać cyniczne spojrzenie Judyty, obserwującej cierpienie i przerażenie Holofernesa, któremu zamierza uciąć głowę?
Wiele postaci kobiecych z obrazów malarki to bohaterki historyczne i biblijne. Oczywiście nie zostały wybrane przypadkowo. Stanowią symbol odwagi, siły, wolności, drzemiących w zakamarkach ich podświadomości i gotowych w kazdej chwili się przebudzić.
Przetłumaczył: Piotr Pokorny