Maria Schneider e Marlon Brando
Pauline Kael pisała w „New Yorkerze”, że „to film, o który ludzie będą się spierać, dopóki będzie istniało kino”. Niemal 40 lat po premierze „Ostatniego tanga w Paryżu” nadchodzi czas weryfikacji.
Wgierkowskiej Polsce bardziej o filmie Bertolucciego szeptano, niż faktycznie go oglądano. Nie było okazji. Dopiero 19 sierpnia obraz trafi na ekrany naszych kin, choć kto chciał, zaległości dawno już nadrobił. Jakie dziś budzi emocje? Okazuje się, że nie zestarzał się sam film, tylko jego percepcja. Oglądająca Bertolucciego z wypiekami na twarzy Pauline Kael zwyczajnie się pomyliła: dziś nie ma o co się kłócić – „Ostatnie tango w Paryżu” to bezsprzecznie arcydzieło. W swojej entuzjastycznej recenzji, niepozbawionej powszechnego w owym czasie oszołomienia śmiałymi erotycznymi przekroczeniami (Kael pytała: „któż był na to przygotowany?”), papieżyca krytyki filmowej uległa głównemu wabikowi filmu, czyli właśnie…
View original post 581 altre parole