Podróż/Il viaggio – di Magdalena Ryder

Le negatività e le brutture che ci piombano addosso all’improvviso e che ci costringono a sperimentare forme di vita che nemmeno immaginavamo qualche giorno addietro o, che, probabilmente, ci è capitato di vedere in film tipo “Survivors”, sono vissute non da tutti allo stesso modo. Per diverse ragioni c’è chi ha affrontato la quarantena  chiudendosi nella solitudine e nell’angoscia, chi in una paura stressante e senza tregua, chi esplodendo in crisi isteriche ed altro.  Insomma, le brutture ne attirano delle altre trascinandoci facilmente negli abissi. Ma, per fortuna, non siamo fatti tutti alla stessa maniera. Talvolta, dalle siepi più oscure spuntano fiori meravilgiosi. Mi sovvengono personaggi come Oscar Wilde, Huysmans e D’Annunzio, principi dell’estetismo, che rifuggivano il disagio e le nefandezze di un’epoca che non offriva e non lasciava presagire nulla di buono, aggrappandosi alla bellezza come unica e vera ancora di salvezza. La salvezza da un mondo che diventava sempre più incomprensibile e volto al male.

E’ questo il caso della nostra Magdalena Ryder, assidua collaboratrice del presente blog, che ha preso alla lettera gli esempi dei famosi letterati del primo Novecento appena citati ,800px-Self-portrait_as_the_Allegory_of_Painting_(La_Pittura)_-_Artemisia_GentileschiMagdalena Rydersicché, rapita dalle letture sulla vita rocambolesca di Artemisia Gentileschi e osservando, in estasi, i suoi meravigliosi dipinti, lascia che l’immaginazione la trasporti in un viaggio multidimensionale di cui non menzionerò il contenuto per non disturbare la curiosità dei lettori.

Brava Magdalena! Idea originale. Congratulazioni e arrivederci al tuo prossimo lavoro.

 

Tak bardzo tęsknię za tym wszystkim, co było możliwe jeszcze kilka miesięcy temu!

Tęsknię za jakąś podróżą, spacerem, spotkaniami z przyjaciółmi, po prostu za  normalnością utraconą w zupełnie nieoczekiwanym i nagłym momencie. Zostaliśmy zamknięci w naszych domach…..

A gdyby tak uciec niepostrzeżenie……? Oczywiście, fizycznie nie jest to w tym momencie możliwe, ale czy to jedyny sposób, aby to zrobić? Ależ nie! Istnieją również inne sposoby „ucieczki”, bo przecież nawet jeśli nasze ciała są bezsilne, zniewolone, to przecież nikt nie jest w stanie odebrać nam naszej wewnętrznej wolności, a przede wszystkim wolności naszych myśli. Prawdziwa i najważniejsza wolność to ta, która znajduje się w nas, w naszych sercach. Nasze serce wraz z umysłem mogą zaprowadzić nas do nieznanych dotąd miejsc, które normalnie, jeśli nie użyjemy wyobraźni, są dla nas nieosiągalne. Zdolność wykorzystywania potencjalnych możliwości jakie posiadamy, zależy tylko od nas samych….. Ja czasami tak robię …… a przynajmniej próbuję.

Moje walizki są już spakowane i wkrótce wyjeżdżam. Dokąd? Daleko, bardzo daleko, ponieważ będzie to podróż w czasie … Wyjeżdżam do Anglii, 1638 roku. Podróżować będę do wnętrza obrazu, z którego autorką mam umówione wyjątkowe spotkanie. Jest to kobieta niezwykła, wyjątkowa, kobieta, której historia jednocześnie fascynuje mnie jak i przeraża. Nazywa się Artemisia Gentileschi. Była jedną z najważniejszych włoskich malarek w okresie baroku i jedną z najbardziej znanych artystek w świecie sztuki. Obecnie znajduje się w Londynie, gdzie miała spotkać się ze swoim ojcem, który potrzebował jej pomocy przy wykończeniu bardzo ważnej pracy malarskiej, zleconej przez angielski sąd.

Czuję się zaszczycona, ponieważ Artemisia zaprosiła mnie do swojego miejsca zamieszkania, gdzie będę mogła asystować jej podczas kończenia malowania jednego ze swoich obrazów. Tytuł obrazu to Autoportret jako alegoria Malarstwa. Mam nadzieję, że opowie mi trochę więcej na temat swojego dzieła skrywającego tak wiele ukrytych przesłanek.

Anglia, rok 1639.

Idę wzdłuż ulicy, po której spaceruje wielu ludzi, dość znacznie różniących się ode mnie pod względem ubioru, również architektura budynków różni się od  tej w moim kraju. Na końcu ulicy dostrzegam duży kościół z piękną, gotycką kopułą. Z podanych wskazówek wynika, że ​​jestem już blisko jej miejsca zamieszkania. O! Jest tutaj!

– Wejdź, wejdź! Drzwi są otwarte! – Słyszę cichy, ale stanowczy głos z wnętrza domu.

Jestem trochę zaskoczona, ponieważ po zapoznaniu się z jej historią, nie spodziewałam się, że kobieta tak silna jak ona, może mieć tak delikatny głos. Zachęcona przyjemnym dźwiękiem jej słów, wchodzę bezpośrednio do jej pracowni, w której światło filtruje przez duże okno. Atmosfera jest tajemnicza i budzi we mnie uczucie trwogi. Czuję się trochę zaniepokojona. Jestem przecież w innym świecie i nie wiem, co może się wydarzyć. Mimo to czuję się bardzo  podekscytowana i zaciekawiona! Znajduję ją siedzącą w pobliżu okna podczas  malowania. Odrywając wzrok od obrazu spogląda na mnie z zaciekawieniem, i  po chwili obdarowuje przyjemnym uśmiechem. Od razu czuję się lepiej, ponieważ w jej spojrzeniu dostrzegam coś pozytywnego, coś co daje mi poczucie bezpieczeństwa.

– Wejdź, nie wahaj się! Nie bój się mnie – mówi lekko ironicznym tonem.

Nawet nie podniosła się z miejsca! Chyba brak jej dobrego wychowania. Ależ dziwna osoba! Zdecydowanie brakuje jej dobrych manier. W moim świecie gospodarz wstaje i podchodzi do swojego gościa, aby się z nim przywitać. Ona jednak nie przerywa swojej pracy nawet na chwilę. Trudno jest mi zrozumieć to zachowanie. Obserwując ją, siadam tuż obok niej  w bardzo wygodnym, zielonym fotelu. Moja obecność wydaje się jej zupełnie nie przeszkadzać, całą swoją   uwagę koncentruje na malowaniu obrazu. Wydaje się, że wszystko inne się nie liczy. W ciszy podziwiam kobietę całkowicie pochłoniętą przez swoją pasję. Ubrana jest w piękną suknię w wyrazistych kolorach, czarne włosy upięte trochę niechlujnie, a na szyi nosi długi złoty łańcuszek z medalionem w kształcie maski. Jest piękna i bardzo kobieca. Po kilku minutach spogląda na mnie nieco zdziwiona, jakby tyle co się obudziła.

– Dzień dobry! Jak się masz? – pyta.

– Dziękuję, wszystko w porządku – nieśmiało odpowiadam.

– Podróż minęła dobrze?

– Tak, tak. Czuję się trochę zdezorientowana będąc w twojej epoce, ale to  chyba normalne. Podoba mi się ta tajemnicza atmosfera.

– Co skłoniło cię do wyruszenia w podróż po moim obrazie, a następnie dołączenia tu do mnie?

– To długa historia, którą mogę streścić w następujący sposób: studiuję język włoski i pewnego dnia, nie tak dawno temu, mój profesor poradził mi, abym przestudiowała historię sztuki, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Włoszech. I  tak  przechodząc z epoki do epoki, od jednego do drugiego artysty, dotarliśmy w końcu do ciebie. Zawsze mi powtarzał, że nie jest możliwe nauczenie się języka włoskiego bez znajomości sztuki i historii kraju. Zgłębianie historii twojego życia i obserwowanie twoich dzieł dosłownie namagnesowało moje zainteresowanie i uwagę. I oto jestem.

Artystka uśmiecha się.

– Dziękuję ci! Cieszę się, że po tak długim czasie ktoś nadal o mnie pamięta. Dlaczego wybrałaś właśnie ten obraz?

– Podoba mi się wiele twoich dzieł, ale zdecydowanie moimi ulubionymi są: Zuzanna i starcy, Judyta ze służącą, Pokutująca Maria Magdalena (w tym obrazie  fascynuje mnie wszystko, w szczególności jej piękna suknia w kolorze żółtym jak mieniące się złoto lub słońce, i oczywiście jej wspaniały wyraz twarzy …)oraz Alegoria Inklinacji. I oczywiście, twój autoportret.

– W każdej z tych prac jest mniejsza lub większa część mnie.

– Artemisia, przybyłam tu również z nadzieją, że opowiesz mi coś więcej o swoim życiu, a przede wszystkim o historii powstania tego autoportretu.

– Hmm … no dobrze, …ale na to, potrzeba by wiele czasu. Postaram się opowiedzieć w skrócie! Z pewnością czytałaś, że jestem córką słynnego malarza Orazio Gentileschi. Umarł kilka tygodni temu. Miał wielu ważnych przyjaciół, w tym Caravaggia. Niestety moja matka zmarła, gdy byłam jeszcze młoda. Od dzieciństwa otaczają mnie mężczyźni (ojciec, bracia i ich przyjaciele) i oczywiście świat sztuki.

– Nie miałeś przyjaciół?

– Nie. Niestety nie miałam, przynajmniej dopóki mieszkałam razem z ojcem. Był dobrym człowiekiem i bardzo mnie kochał, ale był przy tym zaborczy i chorobliwie zazdrosny do tego stopnia, że nie pozwalał mi wychodzić samej z domu. Stałam się w pewnym sensie jego więźniem. Cały czas spędzałam w domu, gdzie wypełniałam swoje obowiązki, musiałam też dbać o moich braci, a na dodatek pracowałam jeszcze u ojca jako modelka. Ale nie przeszkadzało mi to.

– A co ze szkołą? Nie chodziłaś do niej?

Niespodziewanie wyraz twarzy mojej rozmówczyni posmutniał, a oczy zdają się patrzeć na jakiś punkt w oddali.

– Nie, nie chodziłam do szkoły. Musisz zrozumieć, że kobiety w tej epoce nie mają tylu przywilejów, co prawdopodobnie kobiety w twoich czasach. Przez wiele lat nie potrafiłam nawet czytać ani pisać.

– Opowiedz mi o tym… ….

– Kobieta we Włoszech nie zajmuje ważnej pozycji w hierarchii społecznej. Powszechnie uważa się, że osoba przychodzi na świat z cechami odpowiednimi dla swojej płci. To właśnie płeć decyduje o jej zdolnościach intelektualnych, statusie społecznym, miejscu w rodzinie i nie tylko. To dom i rodzina są naturalnym przeznaczeniem kobiety. Zasadniczo nie jest wykształcona i nie uczestniczy w życiu politycznym i społecznym. Jesteśmy pasywnymi i niemymi uczestniczkami życia, pod wieloma względami bezsilnymi i całkowicie zależnymi od mężczyzn. Możemy tylko marzyć o okazywaniu nam szacunku. W konfrontacji z mężczyznami nie mamy żadnych szans. Jesteśmy gorzej traktowane w prawie każdej dziedzinie życia. Trudno może jest sobie to  wyobrazić, ale nawet malarstwo i sztuka uważane są za zajęcie typowo męskie. Z tego powodu wiele kobiet, pomimo swojego talentu, jest pozbawionych możliwości rozwoju swojego potencjału.

– Jak to się stało, że w panującej sytuacji stałaś się tak wielką i znaną artystką? Jak tego dokonałaś?

– Powiedzmy, że dzięki Bogu mam wrodzony talent … I będąc w stałym kontakcie z moim ojcem, miałam okazję nauczyć się wielu rzeczy, zwłaszcza, że ​​bardzo szybko zdał sobie sprawę z moich umiejętności. Właśnie od niego każdego dnia uczyłam się rysować, mieszać kolory, nadawać jasność obrazom, ale przede wszystkim nauczył mnie różnych technik malarskich. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że pracownia ojca była moją pierwszą szkołą i miejscem, w którym wykonałam swoje pierwsze prace. To była nie tylko szkoła artystyczna, ale przede wszystkim szkoła życia!

– Co masz na myśli mówiąc „szkoła życia”?

– Tak jak powiedziałam wcześniej, spędzałam cały czas pracując … razem z ojcem i wykonując prace domowe. Szybko zrozumiał, że jestem bardzo dobra i jak najszybciej starał się rozwinąć mój talent. Z pewnością był tym zaskoczony, ponieważ miałam też braci, ale oni nie byli stworzeni do sztuki. Zdając sobie sprawę z tego, że jego córeczka posiada ten dar natury był tym bardziej  zaskoczony ode mnie! Zrozumiał również, że nie był już dla mnie wystarczający, chciał, żebym miała swojego przewodnika, który byłby dla mnie również mistrzem. Miał rację, ponieważ mój pociąg do sztuki był nie do odparcia, miałam to we krwi. Teraz, z perspektywy czasu, z całą pewnością mogę powiedzieć, że sztuka była i nadal jest najważniejsza w moim życiu.

– Musiało to być dla niego bardzo trudne, wiedząc jak bardzo jest o ciebie zazdrosny.

– Rzeczywiście, to był akt nadzwyczajnej hojności z jego strony, na który nie zdobyłoby się wielu ojców. Wiem, że miał dobre intencje, wiem to dobrze …….jednakże od tego momentu zaczęło się moje piekło.

– Piekło!? Dlaczego tak mówisz?

– Powierzył mnie swojemu współpracownikowi i przyjacielowi Agostino Tassi. Na początku wszystko było w porządku, nauczył mnie wielu przydatnych rzeczy. Z każdym dniem stawaliśmy się sobie coraz to bliżsi. Byłam dopiero osiemnastoletnią dziewczyną i nie byłam w stanie odczytać jego prawdziwych intencji względem mnie. Ale i skąd miałam wiedzieć takie rzeczy? Byłam zbyt  młoda i naiwna. Ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Wkrótce potem Agostino zakochał się we mnie (przynajmniej tak wtedy myślałam) i pomału zbliżyliśmy się do siebie. Prawdę mówiąc, ja też byłam nim zafascynowana, ale bardziej jako nauczycielem niż mężczyzną …Ojciec mój musiał często wyjeżdżać w sprawach służbowych, w związku z tym często zostawałam z nim sama. Pewnego dnia, wykorzystując jeden z tych momentów, zgwałcił mnie. Potem, systematycznie przychodził do mojego pokoju z obietnicą poślubienia mnie. Wierzyłam mu i naprawdę miałam nadzieję, że pewnego dnia się pobierzemy. Tak często mi to powtarzał….. Ojciec nic nie wiedział … Dopiero jakiś czas później odkryłam jakim człowiekiem naprawdę był ten mój Agostino, także ojciec dowiedział się o wszystkim.

– Kim był?

– Był po prostu zwyczajnym oszustem, któremu od samego początku zależało tylko na tym aby mnie uwieść. Okazało się, że był żonaty. A jego miłość do mnie była tylko grą i zabawą z jego strony. Okrucieństwo, które potrafił dobrze ukryć. To oczywiste, że zranił moje ciało, ale przede wszystkim zraniona została moja dusza. Potem zaczęło się już prawdziwe piekło. Ojciec bardzo się rozgniewał i pozwał Agostina. Czułam się okropnie, smutek i rozczarowanie przepełniał mnie  tak bardzo, że nie chciało mi się żyć. Proces sądowy trwał długo, zdecydowanie za długo. To był najgorszy okres w moim życiu, pełen bólu i upokorzenia. Proces, tak bardzo upokarzający dla mnie przez te wszystkie okrucieństwa, które musiałam znieść, ostatecznie zakończył się skazaniem go za gwałt. Okropny czas. Nienawidziłam wszystkiego i wszystkich, także siebie. Wszyscy dookoła patrzyli na mnie podejrzliwie. Nigdy nie zapomnę ich wzroku, który jak sztylet przeszywał każdy centymetr mojego ciała, a którego rany noszę do dziś. Agostino próbował się ratować, tłumacząc, że jestem zbyt piękna, zbyt prowokująca, zbyt młoda! Możesz to sobie wyobrazić?! Okazuje się, że nawet piękno może być przekleństwem! W moim przypadku tak właśnie było. Nikt mi nie wierzył. Aby obronić swoją dobrą reputację, zostałam poddana upokarzającym, publicznym wizytom ginekologicznym, jak również praktyce związywania palców sznurami, a następnie naprężenia w imadle. Na szczęście nie straciłam zdolności malowania! Ostatecznie Agostino został skazany. Od tamtej pory nigdy już nie byłam taka sama.

– Bardzo mi przykro.  Twoje życie było trudne i skomplikowane. Ale, co stało się potem? Skąd wzięłaś siłę, aby się podnieść? Jestem przekonana, że nie było to łatwe.

– Tak, masz rację, nie było mi łatwo, ale w każdej sytuacji trzeba znaleźć coś pozytywnego. Trzeba znaleźć odpowiednią motywację. W moim przypadku sztuka była nie tylko moim powołaniem, ale przede wszystkim najlepszą terapią. Jakiś czas po procesie wzięłam ślub i przeprowadziłam się do Florencji. Mimo, że nie łączyła nas prawdziwa miłość byliśmy zgodnym małżeństwem. Tam, we Florencji czułam się w końcu szczęśliwa i zaczęłam nadrabiać braki w edukacji, dużo się uczyłam. To był dla mnie bardzo korzystny okres. Miałam też okazję aby lepiej o siebie zadbać, stałam się bardziej wyrafinowana  i nauczyłam się dobrze pisać i czytać. Stałam się dojrzalsza pod każdym względem. Miałam wielu wspaniałych i liczących się przyjaciół. Moje życie było w końcu pełne sukcesów i satysfakcji. Ludzie szanowali mnie i doceniali moją pracę, w końcu zaczęłam wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Stałam się tak dobra, że nawet mój własny ojciec zaczął postrzegał we mnie rywala. Byłam z siebie naprawdę dumna. W końcu doczekałam się czasów, kiedy ludzie mówili o mnie pozytywnie, czułam się akceptowana i doceniana. Uwalniając się od złych myśli i zyskując niezależność, stałam się silną kobietą. Sztuka była dla mnie zatem wybawieniem i bramą do wolności.

– Oprócz tego, że byłaś zdolna, byłaś także dzielna i odważna! Naprawdę, bardzo cię podziwiam!

– Dzięki kochanie.

– Ale ten obraz, nad którym teraz pracujesz? … To przecież jesteś ty!

– Tak, to ja. Właśnie maluję swój autoportret.

– Nie myślałaś o tym, aby powierzyć to zadanie komuś innemu?

– Oczywiście, że tak, to nie byłby problem. Jednakże nikt inny nie byłby w stanie  wyrazić tego, na czym naprawdę mi zależy. Ten autoportret jest w rzeczywistości moim testamentem przeznaczonym dla wszystkich kobiet i przesłaniem do wszystkich tych, którzy mnie skrzywdzili i nie uwierzyli we mnie.

– Co dokładnie masz na myśli?

– Chcę pokazać, kim naprawdę jestem: jestem kobietą, artystką! W tym portrecie zawiera się cała moja historia wyrażona w każdym przedmiocie, w każdym szczególe. Każde pociągnięcie pędzla wyraża jakieś moje uczucie dobre  lub  złe.

– Mogę sobie jedynie wyobrazić, ile emocji masz w sobie, ale teraz, obserwując cię, wydajesz się być spokojna i zadowolona.

– Tak, dokładnie tak się teraz czuję. Poprzez ten obraz chcę dać nadzieję wszystkim kobietom. Chcę, by patrząc na mnie i znając mnie, uczyły się walczyć o swoją przyszłość i godność. Muszą uwierzyć, że są w stanie znaleźć w sobie odwagę i determinację do walki. My, wszystkie kobiety, jesteśmy silne i inteligentne i nikt nie ma prawa obrażać i niszczyć naszej godności. Pragnę również, aby kobiety miały prawo do kształcenia się, ponieważ prawdziwy klucz do niezależności i wolności jest właśnie w kulturze i inteligencji. Nauka musi być prawem, a nie przywilejem.  Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwe, ale jestem optymistką. Czasami mam zdolność patrzenia w przyszłość i coś mi mówi, że nawet jeśli to będzie trudne, sytuacja zmieni się w dobrym kierunku.

– Czuję się naprawdę wzruszona, nie spodziewałam się usłyszeć tylu pięknych słów. Artemizo, chcę, abyś wiedziała, że mimo upływu kilku stuleci, twoja osoba uznawana jest za prawdziwy symbol waleczności  dla wszystkich kobiet. Twoja sztuka jest doceniana i podziwiana przez wszystkich, a  historia twojego życia, twoje cierpienia, twoje zmagania z trudnościami, fascynują całe pokolenia czytelników i są  inspiracją dla artystów, pisarzy i poetów. W imieniu wszystkich współczesnych kobiet chcę ci podziękować za wszystko, co dla nas zrobiłaś. Oczywiście nie byłaś jedyną, ale z pewnością jesteś wśród tych, na które kobiecy świat patrzy jako przykład emancypacji i niezależności. Dziękuję za to doświadczenie i zapewniam, że będę posłańcem twoich nadziei.

 

Quanto mi manca tutto quello che era possibile fare ancora qualche mese fa!

Un viaggio, una passeggiata, incontri con amici, semplicemente mi manca la normalità  perduta in un momento totalmente  inaspettato ed improvviso. Siamo chiusi nelle nostre case.

E se fuggissi inosservata …? Certamente, ora, fisicamente questo non è possibile, ma è solo l’unico modo per farlo? Ma no! Ci sono anche altri modi per “scappare”, perché anche se i nostri corpi sono resi impotenti, nessuno è in grado di toglierci la nostra libertà interiore e di pensiero. La libertà vera e  più importante è appunto quella che è dentro di noi, nei nostri cuori.  Il nostro cuore, insieme alla nostra mente,  può condurci in luoghi sconosciuti, che normalmente sono per noi irraggiungibili se non con l’immaginazione. Solo da noi dipende la capacità di realizzare le potenziali possibilità che possediamo. Io, a volte, lo faccio… o, almeno, cerco di farlo.

Le mie valigie sono già fatte e tra poco parto. Dove? Lontano, lontanissimo, perché questo sarà un viaggio nel tempo… Andrò nell’Inghilterra dell’anno 1638. Viaggerò all’interno di un quadro con la cui autrice ho un appuntamento. Una donna straordinaria, unica, una donna la cui storia è per me affascinante e terrificante nello stesso momento. Si chiama Artemisia Gentileschi. È stata una delle più importanti pittrici italiane del barocco e una delle artiste più note del mondo dell’arte. In questo momento lei si trova a Londra perché c’è il padre che l’aspetta per farsi aiutare. Lui, infatti, è stato chiamato dalla Corte inglese per fare dei lavori di pittura importanti.

Mi sento onorata, perché Artemisia mi ha invitata nella sua abitazione dove potrò assisterla mentre finisce di dipingere uno dei suoi quadri. Il titolo del quadro è Autoritratto come allegoria della Pittura. Spero che mi dica qualcosa di più di quest’opera piena di messaggi nascosti.

 

Inghilterra, anno 1639.

Sto camminando lungo una strada dove vedo tante persone vestite in modo diverso dal mio e in cui anche l’architettura degli edifici è differente da quella del mio Paese. Alla fine  della strada è visibile una chiesa grande con una bellissima cupola in stile gotico. Dalle indicazioni avute questo significa che mi trovo già vicino al suo indirizzo. Eccolo!

  • Vieni, vieni! La porta è aperta! –  Sento una voce soave, ma decisa,  dall’interno di una casa.

Sono un po’ sorpresa perché, dopo aver letto la sua storia, non mi aspetto che una donna così forte come lei, possa avere una voce tanto delicata. Incoraggiata proprio dal gradevole suono delle sue parole entro direttamente nel suo laboratorio dove la luce filtra attraverso una grande finestra. L’atmosfera è misteriosa e mi mette un senso di soggezione. Avverto un po’ di disagio. Mi trovo in un altro mondo e non so che cosa  succederà. Tuttavia sono molto incuriosita ed eccitata! Lei è seduta vicino alla finestra intenta a dipingere. Distoglie lo sguardo dal suo lavoro e mi osserva con una certa curiosità, regalandomi poi un bel sorriso. Mi sento subito meglio, perché nel suo sguardo noto qualcosa di positivo e di rassicurante.

  • Vieni, non esitare! Non aver paura di me, – dice con tono leggermente ironico.

Non si alza nemmeno! Allora penso che sia un po’ maleducata. “Che strana! Le mancano le buone maniere”. Nel mio mondo il padrone di  casa si alza e si avvicina all’ospite per salutarlo. Lei invece non smette manco per un attimo.  Il suo comportamento mi pare poco comprensibile. Mi siedo accanto a lei in una poltrona verde molto comoda e me ne sto ad osservarla mentre lavora. La mia presenza sembra non disturbarla tanto la sua attenzione è concentrata sul dipinto. Pare che tutto il resto non conti. Nel silenzio ammiro la donna totalmente assorta nella sua passione. Indossa una bella veste di colori sgargianti, i capelli neri un po’ in disordine,  una lunga catena d’oro al collo con un medaglione a forma di maschera. Lei è bella e molto femminile. Dopo qualche minuto mi guarda stranamente come destata tutto d’un colpo.

  • Salve! Come stai? – Mi chiede.
  • Sto bene, grazie, – rispondo timidamente .
  • Il viaggio è andato bene?
  • Sì, sì. Mi sento un po’ disorientata catapultata nella tua epoca, ma è normale che sia così. Mi piace quest’atmosfera misteriosa.
  • Che cosa ti ha spinto ad intraprendere un viaggio all’interno del mio quadro per poi raggiungermi qui?
  • È una storia lunga che posso sintetizzarti così: sto studiando la lingua italiana e un giorno, non tanto tempo fa, il mio professore mi ha consigliato di studiare la storia dell’arte per conoscere meglio l’Italia e così, tra un’epoca e l’altra e, da un artista all’altro, siamo arrivati a te. Lui mi ripeteva sempre che non si può imparare bene la lingua italiana senza conoscere la sua arte e la sua storia. Leggere la tua vita ed osservare le tue creazioni ha letteralmente magnetizzato il mio interesse e la mia attenzione. Allora, eccomi qui.

L’artista sorride.

  • Grazie! Sono contenta che dopo tanto tempo qualcuno mi ricordi ancora. Perché hai scelto proprio questo quadro?
  • Mi piacciono tante tue opere però le mie preferite sono: Susanna e i vecchioni , Giuditta e la sua ancella, La conversione della Maddalena (qui mi affascina tutto, in particolare la bellezza del vestito, il colore giallo come l’oro o il sole, il viso della Maddalena…), Allegoria dell’Inclinazione e Madonna con Bambino.  E poi il tuo ritratto.
  • In ogni opera c’è un po’ o tanto di me.
  • Artemisia, sono venuta anche con la speranza che tu mi possa raccontare qualcosa di più della tua vita e soprattutto la storia di questo quadro.
  • Hmm…va bene…Ci vorrebbe tanto tempo. Cercherò di riassumerti in breve! Avrai certamente letto che io sono figlia del famoso pittore Orazio Gentileschi. È morto qualche settimana fa. Lui aveva tanti amici importanti tra cui anche Caravaggio. Purtoppo mia madre morì quando ero ancora piccola. Fin da bambina sono stata circondata da uomini ( padre, fratelli e loro amici), e naturalmente dal mondo dell’arte, prevalentemente maschile.
  • Non hai avuto amici?
  • Purtroppo non ne ho avuti, almeno fino a quando ho abitato insieme a mio padre. Lui era un buon uomo e mi amava, ma era possessivo e geloso, tanto che non mi lasciava andare da nessun parte da sola. Ero diventata sua prigioniera. Passavo il tempo a casa dove facevo di tutto, dovevo aver cura dei miei fratelli e infine facevo anche da modella lui. Ma questo non mi dispiaceva.
  • E la scuola? Non ci sei andata?

Improvvisamente il suo volto si intristisce. Gli occhi sembrano fissare qualcosa in lontananza.

  • No, non ho frequentato la scuola. Devi capire che in questa epoca le donne non hanno tanti privilegi come le donne del tuo tempo.  Per anni non ho saputo né scrivere né leggere.
  • La donna non occupa posizioni importanti nella gerarchia sociale in Italia. È opinione diffusa che una persona venga al mondo con compiti appropriati al suo genere. E’ appunto il genere che determina le sue capacità intellettuali, il suo status sociale, il suo posto nella famiglia e altro. La casa e la famiglia sono il destino naturale per una donna. In genere essa non ha istruzione e non partecipa alla vita politica e sociale. Siamo partecipanti passive e mute, per molti versi impotenti e totalmente dipendenti dagli uomini. Possiamo solo sognare il rispetto. Di fronte agli uomini non abbiamo nessuna  possibilità. Siamo trattate male in quasi tutto. Può essere difficile immaginarlo nel tempo in  cui tu vivi, ma anche la pittura e l’arte in generale sono considerate come un privilegio maschile. Per questo motivo, molte donne, nonostante il loro talento, sono private delle opportunità di sviluppare le loro potenzialità.
  • Come mai allora sei diventata un’artista così grande e famosa? Come è stato possibile?
  • Diciamo che, grazie a Dio, ho un innato talento… E stando tutto il tempo a contatto con mio padre ho avuto la possibilità di imparare tante cose, tanto più che lui si è accorto molto presto delle mie doti. Proprio da lui ogni giorno imparavo a disegnare, a impastare i colori, a dare lucentezza ai dipinti, ma soprattutto mi insegnava le tecniche pittoriche. Infatti posso dire che la bottega sia stata la mia prima scuola e il luogo in cui ho dipinto le mie prime opere. Essa è stata non soltanto una scuola d’arte ma anche, forse soprattutto,  di vita!
  • Che cosa intendi per scuola della vita ?
  • Come ti ho detto, passavo tutto il mio tempo a lavorare…insieme al padre e nelle faccende di casa. Lui capì subito che ero molto brava e cercò subito di valorizzare il mio talento. Sicuramente ne era sorpresa perché avevo anche i fratelli però loro non era fatti per l’arte. Ma era più sorpreso lui di me nel rendersi conto che sua figlia, femmina, aveva questo dono di natura! Tuttavia capiva anche che lui non bastava per me, voleva che io avessi una guida diversa da lui, un maestro tutto per me. Aveva ragione perché la mia attrazione  per l’arte era irresistibile, qualcosa di mescolato al mio sangue. Adesso posso dire che l’arte era e ancora è la cosa più importante della mia vita.
  • Per essere tanto geloso fu un atto straordinario quello di tuo padre.
  • In effetti sì, un atto di straordinaria generosità che non credo tanti altri padri avrebbero fatto. Aveva buone intenzioni, lo so bene… ma, da quel momento incominciò il mio inferno.
  • Inferno ?! Ma che dici?
  • Mi affidò al suo socio e amico Agostino Tassi. All’inizio tutto andava bene, lui mi insegnava tante cose utile. Ogni giorno eravamo più vicini. Ero una ragazza di dicotto anni e non mi resi veramente delle sue vere intenzioni verso di me. Come potevo sapere queste cose?! Ero troppo giovane e troppo ingenua. Però tutto succede per qualcosa. Allora… poco dopo Agostino s’innamorò di me (pensavo così), e piano piano ci avvicinammo. A dire la verità anche io ne subivo il fascino ma più da maestro che da uomo.. Mio padre spesso se ne andava via così restavo da sola con lui. Un giorno, approfittando di questa circostanza, cioè che eravamo da soli lui mi violentò.  E poi prese a frequentare la mia camera con la promessa che mi avrebbe sposata. Avevo fiducia in lui, sicché speravo che un giorno ci saremmo realmente sposati. Lui me lo diceva spesso. Il padre non sapeva nulla… Poi scoprii che razza di uomo era veramente il mio Agostino, e lo scoprì anche mio padre.
  • Chi era?
  • Era semplicemente un impostore che fin dall’inizio voleva soltanto trovare un modo per sedurmi.  Era già sposato. E il suo amore verso di me era solo un gioco, un divertimento. Una crudeltà che seppe ben nascondere. Fu ferito il mio corpo, è chiaro, ma soprattutto fu ferito la mia anima. Poi incominciò il vero inferno. Mio padre si arrabbiò molto e denunciò Agostino. Mi sentivo malissimo, una grande tristezza, delusione e non avevo voglia di vivere più. Il processo fu lungo, troppo lungo. Fu il periodo peggiore nella mia vita, pieno di dolore e di umiliazione.  Il processo, molto umiliante per me per tutto le atrocità che dovetti subire,  si concluse con il suo arresto per stupro. Giorni orribili. Odiavo tutto e tutti, odiavo anche me stessa. Tutti mi guardavano con sospetto. Non dimenticherò mai gli sguardi che pugnalavano ogni centimetro del mio corpo e le cui ferite porto ancora oggi. Agostino cercò di salvarsi spiegando che ero troppo bella, troppo provocante, troppo giovane! Immagini!? Anche la bellezza può essere una maledizione! Nel mio caso è stato proprio così. Nessuno mi credeva. Allora per stabilire l’effettiva buona reputazione dovetti subite mortificanti visite ginecologiche pubbliche. Fui sottoposta alla crudele pratica di avere le dita legate con delle corde, strette poi in una morsa. Per fortuna non ho persi la capacità di dipingere! Alla fine Agostino fu condannato. Da quel momento non sono stata più la stessa.
  • Mi dispiace. Hai avuto una vita difficile e complicata. Ma che cosa successe dopo? Da dove hai preso la forza per rialzarti ?! Credo che non sia stato per niente facile.
  • Sì, non è stato facile ma in ogni situazione bisogna trovare qualcosa di positivo. Bisogna trovare una motivazione. Nel mio caso l’arte non è stata per me solo la mia vocazione ma soprattutto la mia terapia migliore. Qualche tempo dopo il processo mi sposai e mi trasferii a Firenze. Non era un vero amore ma non stavamo male insieme. Lì,  a Firenze mi trovavo bene e incominciai a studiare.  Fu un periodo molto proficuo. Ebbi anche modo di curare più me stessa, la mia persona, diventai più raffinata e imparai bene a scrivere e a leggere.  Lì sono diventa più matura sotto ogni aspetto. Avevo tanti amici importanti. La mia vita finalmente era piena di successi e soddisfazioni. La gente mi rispettava e apprezzava il mio  lavoro, quindi  acquisii consapevolezza di me stessa e delle mie capacità. Diventai  così brava che anche mio padre finì per vedere in me una rivale. Ero così orgoliosa. Finalmente la gente parlava di me positivamente, sentivo di essere ben  accettata e apprezzata. Ero diventata una donna forte, mi  liberata dai pensieri cattivi ma soprattutto avevo acquistato indipendenza. L’arte, dunque, per me, è stata la salvezza e la porta per la libertà.
  • Oltre che brava sei stata anche coraggiosa! Ti ammiro molto!
  • Grazie cara.
  • Ma questo dipinto a cui stai lavorando ora?… Sei tu!
  • Sì, sono io. Sto dipingendo proprio il mio ritratto.
  • Non hai pensato di farti ritrarre da altri?
  • Certo che sì, questo non sarebbe un problema. Ma un altro non potrebbe esprimere quel che voglio veramente io. Questo autritratto infatti è il mio testamento destinato a tutte donne ed un messaggio per  tutti coloro che mi hanno fatto del male e che non hanno creduto in me.
  • Che cosa esatamente vuoi dire?
  • Voglio mostrare quel che realmente sono: una donna, un’artista! In questo ritratto c’è tutta la mia storia scritta in ogni oggetto, in ogni dettaglio. Ogni pennellata esprime i miei sentimenti, quelli buoni e quelli cattivi.
  • Posso solamente immaginare quante emozioni hai dentro di te, ma adesso, nell’osservarti, mi appari serena e soddisfatta.
  • Sì, mi sento proprio così. Attraverso questo dipinto voglio dare una speranza a tutte le donne. Voglio che, guardandomi e conoscendomi, imparino a lottare per il loro futuro e per la loro dignità. Devono credere di essere in grado di trovare dentro di sè il coraggio e la determinazione per il riscatto. Noi, tutte le donne siamo forti e intelligenti e nessuno ha  diritto di offendere e soffocare la nostra dignità. Il mio augurio inoltre è anche quello di vedere le donne con diritto allo studio perché la vera chiave dell’indipendenza e della libertà è proprio nella cultura. Lo studio deve essere appunto un diritto, non un privilegio. Mi rendo conto che non sarà facile, ma sono ottimista, a volte mi pare di saper vedere lontano, e qualcosa mi dice che piano piano, anche se con fatica le cose cambieranno.
  • Mi fai commuovere, non mi sarei mai aspetta di ascoltare queste bellissime parole. Ma voglio dirti, Artemisia, che dopo secoli, oggi,  la tua persona è ritenuta come un vero simbolo di conquiste per tutte le donne. La tua arte è apprezzata e ammirata da tutti e la storia della tua vita, le tue sofferenze, le tue lotte,  affascinano generazioni di lettori e sono di ispirazione per artisti, scrittori e poeti. Da parte di tutte le donne moderne voglio ringraziarti per tutto quello che hai fatto per noi. Non sei stata l’unica, ma certamente sei tra quelle a cui il mondo femminile guarda come esempio per l’emancipazione e l’indipendenza. Grazie per questa esperienza, mi farò anche io messaggera delle tue speranze.

 

Rispondi

Inserisci i tuoi dati qui sotto o clicca su un'icona per effettuare l'accesso:

Logo di WordPress.com

Stai commentando usando il tuo account WordPress.com. Chiudi sessione /  Modifica )

Foto Twitter

Stai commentando usando il tuo account Twitter. Chiudi sessione /  Modifica )

Foto di Facebook

Stai commentando usando il tuo account Facebook. Chiudi sessione /  Modifica )

Connessione a %s...