Jadwiga Sebesta

il

Ho avuto il piacere di conoscere la poetessa Jadwiga Sebesta a Katowice nei miei primi anni di insegnamento presso l’Università della Slesia. Noi docenti stranieri eravamo alloggiati negli ultimi due piani di un edificio in un quartiere chiamato OS Paderewskiego. Nei piani più bassi erano ospitati anche docenti e altro personale delle varie università della regione. Ricordo con grande nostalgia quei tempi e quell’atmosfera. Erano le ultime sillabe di un’epoca interposta tra quella del comunismo e quella della adesione alla Comunità Europea. Inutile dire che Katowice, così come tante altre città, non è più la stessa, quando ci vado non la riconosco quasi più e guardandomi intorno non ritrovo più la sua anima. Scriverò qualcosa di più dettagliato su questo argomento prossimamente. Adesso, la nostra poetessa, mi dà occasione di riportare alla mente le belle ed eterne serate a Paderewskiego fatte di chiacchierate in diverse lingue tranne che in polacco. La lingua polacca era inaccessibile per la sua difficoltà a noi stranieri degli ultimi piani… Ma non era un problema dal momento che i nostri colleghi polacchi parlavano molte più lingue di noi. E tra questi intellettuali si distingueva Jadwiga, bibliotecaria attenta e ricca di cultura, poliglotta, eclettica e dal temperamento artistico. Tra le tante sue virtù c’è quella di cantare in modo incantevole. Si muoveva discretamente, con quella sua leggerezza e con quel suo portamento aristocratico congeniti in lei. Una diversa in tutto. Nel vestire, nel comunicare, nell’esibirsi, nell’essere disponibile.

Grazie di esserci stata, Jadwiga, e grazie per esserci ancora. Importante è stata la tua presenza anche per le attività della nostra Dante Alighieri. Ti dedico volentieri questa pagina di ArteCultura riportando alcune delle tue meravigliose poesie, significative per i grandi messaggi che esse contengono.

Guido

Note biografiche

Mi chiamo Jadwiga Sebesta. Sono nata nel 1979 à Siemianowice Śląskie. Ho trascorso la mia infanzia a Bytom/Alta Slesia. Da qualche anno abito à Katowice. Il mio cognome ha radici ceco-slesiane. Mi sono laureata all’Università Catolica di Lublino, presso la facoltà di teologia. Nonostante questo la filosofia e l’arte mi sembrano più vicine alla mia vocazione rispetto alla  religione. Sono autrice d’un libro sull’arte visiva  per malati di mente e di un libro di poesia e prosa di poeti slesiani tadeschi ed ebrei ancora sconosciuti dopo la seconda guerra mondiale. Scrivo articoli riguardanti la cultura in generale. Penso di essere anche una poetessa. I miei versi esprimono esperienze profonde legate alla malinconia che proviene dalla sofferenza. La leggerezza, accompagnata alla  sensibilità è diventata la prima cosa bella della mia vita, diciamo la mia filosofia. Adoro la musica italiana degli 60 e 70 anni,  amo le canzoni francesi ed anche la musica classica particolarmente di compositori tadeschi e russi.

POESIE

                                                                 Dotyk     [un tacco]

Odważnie żyć to

Pieścić chciwie wszelkie świętości.

Pozostawać dotkniętym do żywego

Nie cofając ręki.

To być dłonią otwartą, co już wie,

Że chwytanie na nic się zda.

W mroku powiek poczuć świat

Pulsujący czułością i krzywdą.

Być żywym, żywym zawsze

To jest być odważnym.

Nie trwożyć się, ze dłonie brudne

Wyciągają się ku nam.

Przecież jesteśmy wszyscy tak samo.

To brodzić w błotnistej urodzajności

W piaskach czasu i pyle gwiazd,

To znać mapę twarzy i rąk tych,

Których spotykamy,

To wierzyć pieszczocie jak bogu jedynemu,

To zasłabnąć z całych sił,

Sadzić lasy rąk i

Pamiętać te, które uplotły nam miłosne gniazdo,

Byśmy mogli latać

                                                                                 Jadwiga Sebesta

  Kobieta          [La donna]

Mówi, że ze zmarszczkami jej nie do twarzy,

Lecz wie,

Ani jednego wersetu wyrytego na skroniach, na powiekach i na ustach

Nie odda jak biblii swych zaprzysiężonych dni.

Gdy schyla ramiona wiedzieć nam nie wolno,

Czy to słabość gnie jej ciałem,

Czy to jej upieszczotliwienie świata –

Ten prawomocny wyrok dla jej rąk

Usianych pajęczynami trosk,

Rąk wilgotnych od wszelkich nowin

I win przebaczonych.

Ta co słyszy ciszę i widzi powietrze

I czuje, że ptaki są już za oceanem

Na ciepłej ziemi

I wie, ze krople wody są silniejsze od stali,

A jeśli w cuda wierzy , to tylko powszednie

Rzeźbione dłońmi

Dłońmi z krwi i kości

A może z ciała i krwi,

Które coś z niczego

Które wodę w wino

                                                                                         Jadwiga Sebesta

Mężczyzna     [L’oumo]

Zawsze czarno na białym,

Choć z ust wymyka się nagle

apostroficzne

„jakżeś barwna!”

Na wskroś jasny i pewny,

Choć na  wypadek  pomroki

Wypatruje olśnienia,

A ono, proszę bardzo, na następnej stronicy

Słownika wyrazów  podobno jednoznacznych,

Co  w wewnętrznej  kieszeni płaszcza

Wtóruje biciu serca w chwilach niepewnych.

Ten cały puder wstążki żaboty – powiada

To figiel historii,

Bardzo niewłaściwy dumnie nieozdobnej płci.

Ciosany dłutem ostrych sądów

Staje wszem i wobec okolony drzazgami

Jak promieniami

Albo zakryty krzewami  zapałek

Trze o kanciaste  brzegi życia,

Paląc naskórek świata

Tatuażem  misji –

Bo zbawianie tak pięknie krwawi…

Boję się  [Ho paura]

Tak bardzo, o boże mój z małej pisany litery…

Boję się utraty wszystkiego,

Wyszydzenia mojej bezzębności i młodych, nienaruszonych łokci,

Że nie obronię się przed samą sobą,

Gdy będę spadać,

A wiedza o tym nic już nie będzie dla mnie znaczyć.

Boję się czekania na cud, w który przecież tak bardzo nie wierzę.

I że ktoś pogrozi mi różańcem,

Gdy ukradnę mój pierwszy chleb.

Że zabiorą mi poduszkę i kocyk i całe dzieciństwo

Bo osiwieje mi serce.

Że nie uratują mnie wtedy perfumy ani żadna wzniosła myśl,

Której stawiam pomniki,

Ale strasznie brudny i cuchnący bezdomny pies.

I boję się, że się boję za bardzo,

Choć nie strzelają i nie biją.

Boję się kiedyś stanąć w ogonku po zupę

I że poda mi ją ktoś, kto za mnie wierzy w anioły

I zamiast mnie szepce te prawdziwe modlitwy,

Które ja mam za nic.

Nie pozwól mi świecie  [il mondo, non mi lascia..]

ogłuchnąć na szum drzew, szum liści

i nokturny Chopina.

Nie pozwól mi świecie złożyć kości w ziemi,

której nie ukochałam.

Nie pozwól mi świecie zapomnieć

uśmiech serdeczny przechodnia.

Niech gra fortepian Chopina,

niech nie sięga bruku.

Niech w interwale

spotkają się nasze dłonie.

Ciemność ciepła i wszechprzygarniająca,             [Tenebre calde]

Ta początków i końców,

która jest tylko nadmiarem światła i

zapatrzeniem w słońce tysiąca zaćmień…

Niech zasłoni jaskrawość tych dni i

zrobaczenie.

Rispondi

Inserisci i tuoi dati qui sotto o clicca su un'icona per effettuare l'accesso:

Logo di WordPress.com

Stai commentando usando il tuo account WordPress.com. Chiudi sessione /  Modifica )

Foto di Facebook

Stai commentando usando il tuo account Facebook. Chiudi sessione /  Modifica )

Connessione a %s...